sobota, 5 września 2015

Przesilenie wrześniowe, czyli jak to się zaczyna rok szkolny

Nowy rok szkolny zaczyna się z ogroomnym zapałem po fantastycznych wakacjach, częściowo przepracowanych, a częściowo wypoczynkowych. Wbrew moim wątpliwościom i obawom, tym razem udało mi się nie przepracować, co więcej, po tych wakacjach czuję się nawet wypoczęta i mam ochotę wracać do codziennych obowiązków- praktyk i korepetycji, a za niecały miesiąc- do nauki i pisania pracy licencjackiej. Do tych dwóch ostatnich jakoś mi się nie pali, choć cieszę się, że (jeśli wszystko się powiedzie) nareszcie skończę ten etap studiów. Jednocześnie, nigdy wcześniej, tak jak teraz, nie doceniałam tego okresu w życiu. Studia to dla mnie przede wszystkim duża swoboda, właściwie na każdej płaszczyźnie życia- czasu jest dużo, zajęcia zaczynają się o różnych porach, piątki są często wolne. Jeśli się trochę bardziej zainteresować możliwościami, jakie dają nam studia, to okazuje się, że jest naprawdę fajnie, Mam szczególnie na myśli działalność uczelnianą, wolontariaty- na które jeszcze jest czas, programy mobilności studenckiej (MOST/ERASMUS) praktyki zagraniczne. Nic, tylko zacząć z tego korzystać.

Tak czy siak, najpierw trzeba zacząć rok szkolny, jako przyszłego nauczyciela już zaczęło mnie to dotyczyć. W końcu, już po raz drugi zaczęłam praktyki w podstawówce, na razie hospituję, ale od czwartku zaczynam uczyć. Nie mogę się doczekać. Szkoda tylko, że będę późno kończyć i zaraz po szkole będę biegać na korki, ale to tylko miesiąc, mam nadzieję, że plan na rok akademicki będzie w miarę rozsądny i uda się wszystko pogodzić.

Póki co, każdy wolny czas przeznaczam na przygotowanie się do uczenia. Od niedawna zaczynam zwracać uwagę na anglojęzyczne pomoce naukowe w sklepach, czy księgarniach. Moim ulubionym sklepem na tego typu zakupy stała się Biedronka. Może Was to zaskoczy, ale co jakiś czas znajdziecie tam naprawdę ciekawe i pomysłowe pozycje dla dzieci, czy z angielskiego, czy inne książeczki edukacyjne, gry, karty itp. A ceny kształtują się przeważnie w przedziale 7-20 złotych. Warto!

Co do końcówki wakacji, spędziłam je w kuchni, robiąc przetwory z pomidorów, czyli sosy słodko-kwaśne, keczupy, przeciery i suszone pomidory. Przy okazji towarzyszących temu upałów wpadłam na pomysł zrobienia herbaty mrożonej. Przepis bardzo prosty, a taki napój to superpomysł na orzeźwienie w gorące dni. Wystarczy zaparzyć 200 ml zwykłej czarnej herbaty, posłodzić miodem, dolać około 750 ml wody mineralnej, wcisnąć połówkę cytryny, drugą połówkę pokroić w plasterki, dodać jeszcze kilka listków mięty i garść malin, i gotowe!

Wrzucam kilka zdjęć z tego tygodnia.


                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz