poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Kilka słów o weekendzie w Żywcu i o planach na tydzień w Krakowie

W piątek skończyłam pracę na półkoloniach, na ten rok. Jak już pisałam wcześniej, czwarty turnus był fantastyczny, więc trochę mi było szkoda, że już ostatni dzień, ale cieszyłam się, że wreszcie odpocznę. W weekend planowaliśmy wyskoczyć gdzieś na śląskie, w góry albo do Zatoru. Padło na Żywiec. I super! Znów nie mieliśmy wystarczająco czasu, bo dojechaliśmy na miejsce około 15.

Wyjazd zupełnie spontaniczny, więc nie mieliśmy żadnych konkretnych planów, po drodze zadzwoniłam do browaru w Żywcu, żeby umówić się na zwiedzanie. Rzutem na taśmę załapaliśmy się na ostatnią grupę zwiedzających, na godzinę 17. W weekendy o tej porze nie zwiedzimy browaru, jedynie muzeum (w cenie lane piwo albo sok;p ). Muzeum jest interaktywne i całkiem nam się podobało, najbardziej podróż wehikułem czasu. Przenosiliśmy się do wieku XIX, do okresu międzywojennego, przez PRL, aż po czasy współczesne. Warto się tam wybrać. Bilet wstępu 25 zł, a samo zwiedzanie z przewodnikiem trwa około godziny.

Wieczorem rozpaliliśmy sobie ogniskogrilla, przy okazji dokonaliśmy degustacji wódek smakowych z Soplicy, wygrała ta z czarnej porzeczki. Rano, po pysznym śniadaniu na tarasie z widokiem na góry, udaliśmy się do Szczyrku i wiechaliśmy kolejką na Skrzyczne, a tam czekała na nas parada atrakcji! Trafiliśmy na pole rozbiegowe paralotniarzy, piękne widoki zatrzymały nas na górze około godziny. Ciekawe, czy uda nam się kiedyś spróbować tym polatać. Jak zaczęło mocniej wiać, a nam zachciało się jeść, ruszyliśmy z powrotem do Żywca, gdzie w Karczmie Żywieckiej po ponadgodzinnym oczekiwaniu, zjedliśmy zupełnie średni obiad. Ostatnio z Kamilem nie mamy szczęścia do knajp, chyba czas zacząć gotować samemu. A będzie teraz ku temu okazja, bo do piątku zostaję w Krakowie.

Planów na ten tydzień mam sporo. Szkoda tylko, że prawie żadnego nie zrealizuję dziś, bo zostałam uwięziona w mieszkaniu. Wszyscy wyszli do pracy, a Kamil zapomniał zostawić mi kluczy. Wybaczam mu, bo wychodził z mieszkania najwcześniej i mógł być zaspany. Tak więc pozostaje mi czekać do 16 i pilnować domu. Zapisałam się do krakowskiego Language Exchange Club, mam nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się pójść na jakieś spotkanie. Chciałabym też trochę lepiej poznać Kraków, coby swobodniej się tu poruszać. W planach mam jeszcze wypad do Ikeły, bo jest tuż obok mieszkania. Może przejdę się też do przychodni, bo jestem przeziębiona. Bardzo mnie drażni kręcenie w nosie i ciągły ból gardła. Choć mam nadzieję, że domowe sposoby i wygrzewanie pomogą...

Zobaczcie fotki z mojego nowego tracer'a, wrzucam też filmik sprzed startu paralotniarzy. Wybaczcie mi datę w rogu każdego ze zdjęć, dopiero uczę się obsługi tej kamerki. ;p




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz