środa, 11 listopada 2015

Złota polska w małopolsce

11 listopada mija mi jak co roku- tata przed telewizorem, ogląda defiladę, mama czyta książkę, każdy po prostu na swój sposób odpoczywa, nikt nie wykazuje się nadmiernym patriotyzmem.
Jak byłam mała, chodziliśmy do miasta pod pomnik Lisa Kuli i uważam, że to ważne, by przekazać taką tradycję młodemu pokoleniu(choć nie zawsze się ona przyjmie), ale teraz ta data kojarzy mi się po prostu z czasem wolnym od codziennej bieganiny.

Więc nie biegam, odpoczywam, piszę. Gwoli ścisłości, złota polska w tytule tyczy się niczego innego, jak tylko- jesieni. Żaden tam ortograf. A złotą polską poprzedniego weekendu spędziliśmy z Kamilem w Jego okolicach. Jako że skoda odpaliła, grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Uciekliśmy w sobotę z zasmogowanego Krakowa i ruszyliśmy do Libiąża. Ale nie tak od razu! W piątek poszliśmy zobaczyć najnowszego Bonda, do Kina pod Baranami, o 23:30. Full wypas akcja, ładne twarze i stroje, ale chyba byliśmy zbyt zmęczeni, żeby nam się bardzo podobało.6/10.

Tak jak już wspomniałam, gdy okazało się, że skoda rano pali, postanowiliśmy nie próżnować, już byliśmy spakowani i gotowi do drogi- planowo chcieliśmy jechać w Tatry. Niestety, nasz groupon okazał się być ważny we wszystkie dni poza właśnie ubiegłym weekendem. Pech. Postanowiliśmy więc nic nie robić do 15, potem podjechaliśmy po mojego tableta, potem na obiad, potem do Ani Kubiak i jej nowego kotka, a na sam wieczór, a właściwie już noc- do Libiąża.

Oglądnęliśmy końcówkę 'The Voice...' i poszliśmy spać. Ot, pracowity dzień. Niedziela za to była full active. Skoda znowu odpaliła. Umówiliśmy się zatem z Szymkiem, że po kościele pojedziemy do Lipowca, do XIII-wiecznego zamku. Było tak pięknie, że zaraz potem pojechaliśmy jeszcze do Wadowic- na kremówkę papieską za 3,50 i na Kocierz- hotel i karczma na górze, przepiękne, drewniane miejsce, full wypas! Małopolskie, poza Krakowem, jest jednak piękne i ma całkiem sporo do zaoferowania.

Znacie uczucie przyjemnego zmęczenia? Tak właśnie się czułam po tym weekendzie. Bardzo wypoczęta i naładowana energią na nowy tydzień, mimo iż wieczorem jedyne co byłam w stanie zrobić, to położyć się spać. Ale dzień się jeszcze nie skończył, trzeba było wrócić do Krakowa, poczekać na kierowcę z BlaBla. Który, na szczęście, sporo się spóźnił, więc mogłam jeszcze zjeść zapiekankę z okrąglaka- moją ulubioną, z prażoną cebulką.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz