niedziela, 1 listopada 2015

Rodzinny weekend po trudnym tygodniu

To mój pierwszy od bardzo dawna spokojny weekend. Nie twierdzę, że poprzednie były złe. Po prostu, tym razem czuję, że naprawdę odpoczęłam, choć znów byłam w wielu miejscach. Tydzień był trudny, bo od poniedziałku trzeba było stanąć na nogi po chorobowym domowym wypoczynku. Zaczęły się lekcje, zajęcia, nauka. Wszystko, koniec końców, ostatecznie zostało domknięte. Udało się zrealizować wszystkie lekcje z dzieciakami, pójść na wszystkie zajęcia, a przede wszystkim- oddać pierwsze części pracy licencjackiej.

Nie wspominałam jeszcze nic na temat mojej pracy dyplomowej. Temat już wybrany, choć nie ukrywam- wybór nie był prosty. Plan i bibliografia niby gotowe, choć jeszcze mogą ulec zmianie. Piszę o przysłowiach związanych ze słówkiem 'travel'. Tak się wyklarowało, że dziedziną, poza metodyką, która bardzo na tych studiach przypadła mi do gustu, jest językoznawstwo. Nie wiedziałam, że pochodzenie, rozwój wyrazów, zmiany semantyczne mogą być takie ciekawe.

O pracy- tyle. Co do weekendu, wczoraj postanowiliśmy z rodzicami odwiedzić groby w Łańcucie, przy okazji zabrałam mamę i tatę na spacer po parku zamkowym, a co! Potem obiad, deser i każdy zajął się w domu swoimi sprawami, było naprawdę fajnie. Dziś, jak co roku, mieliśmy do odwiedzenia wiele cmentarzy, grobów naszych dziadków, pradziadków, ciotek, wujków i kuzynów. Wstaliśmy więc wcześnie i byliśmy w trasie od godziny dziesiątej. Nawet lubię ten dzień, warto pamiętać o tych, których już z nami nie ma, teraz dostrzegam, jakie to ważne, żeby przekazywać tę tradycję kolejnym pokoleniom, ale tak chyba jest, że z wiekiem docenia się bardziej, wszystko;). A na deser zdjęcie z Mamą Bogusią, z Łańcuta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz