poniedziałek, 14 grudnia 2015

Przyjaźń na odległość, czyli jak nie tracić kontaktu będąc po drugiej stronie globu

Za oknem szaro, nijak, brzydko, odpychająco. U mnie w pokoju jednak jakoś tak świątecznie, piszę kartki, które jutro zamierzam wysłać, słucham Michaela Bubble'a i czas mija mi naprawdę miło. No bo w końcu robię coś dla bardzo ważnych dla mnie osób..

Jakiś czas temu pogodziłam się z tym, że nie zawsze mam dla bliskich znajomych tyle czasu, ile bym chciała. W końcu jestem zabieganą i aktywną studentką, może mi go brakować. W swoich wnioskach poszłam jeszcze dalej, zrozumiałam, że mam prawo nie mieć tego czasu i mimo wszystko utrzymywać kontakt z przyjaciółmi, którzy mieszkają zagranicą.

Moja relacja z Amber zaczęła się  niecałe cztery lata temu, dzięki portalowi couchsurfing(polecam!). Napisała do mnie przesympatyczna dziewczyna z Hiszpanii, która jest Amerykanką i pragnie odwiedzić Polskę w poszukiwaniu swoich polskich korzeni. Zgodziłam się ją przyjąć. Mieszkam z rodzicami, więc i oni zaangażowali się w ugoszczenie Amber i jej chłopaka Eduardo(dziś już męża). Polubiłyśmy się właściwie od pierwszego maila, kiedy przyjechali do Rzeszowa, wiedziałam, że to mój typ osoby, po prostu 'bratnia dusza'. 

Tak zostało do dziś, mimo że w życiu każdej z nas zmieniło się bardzo dużo, nadal dzielimy podobne zainteresowania- kochamy języki, podróże i dzieci. Bywa tak, że nie odzywamy się do siebie przez dwa miesiące, każda żyje swoim życiem, po czym zgadujemy się na Skypie, albo czatujemy na fejsbuku. Dajemy radę i wciąż jesteśmy sobie bardzo bliskie, mimo że dzielą nas tysiące kilometrów i ocean.

Z Isą i Alexem było podobnie. Przyjechali tu na erasmusa, Isa nawet chodziła ze mną na jedne zajęcia, bo studiowała pedagogikę, więc miała na naszym wydziale Metodykę. Namówiłam ją kiedyś, żeby przyszła ze znajomymi na spotkanie LEC. Od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie, czy to w Irishu, czy innych pubach i gadaliśmy po hiszpańsku. Bardzo się polubiliśmy i też czułam, że to są osoby, z którymi naprawdę fajnie jest spędzać czas. Pod koniec ich pobytu w Polsce spotykaliśmy się kilka razy tygodniowo, nie tylko na LEC, ale tak po prostu, u nich w akademiku, u mnie w domu, jedliśmy razem obiady, oglądaliśmy Harrego Pottera.

Mieliśmy się spotkać ponownie w poprzednie wakacje, ale moje plany uległy zmianie. Jednak wiem, że na pewno w najbliższym czasie się spotkamy. Nie rozmawiamy codziennie, ani nawet co tydzień, jakkolwiek pamiętamy o sobie i jesteśmy przyjaciółmi. 

Te dwie relacje mają ze sobą wiele wspólnego, są dalekie, ale jednocześnie bardzo bliskie, za każdym razem gdy do siebie wracamy, gdy się spotykamy, widzimy na Skypie czuje się serdeczność i ogromną sympatię. Wiem jedno, Amber, Eduardo, Isa i Alex, to osoby o których pomyślę przed Świętami, wiem też, że jeszcze kiedyś się spotkamy, nie wiemy tylko gdzie i kiedy. I to też jest piękne.

A jutro z rana pasuje iść na pocztę... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz