środa, 6 kwietnia 2016

Hokus krokus, czyli o weekendzie inspirowanym szczęściem

Dziś będzie krótko i zwięźle. Wstawiam za to dużo zdjęć, więc let them speak... 

Po krótce, oddałam drugi rozdział pracy, co zrzuciło z moich ramion sto kilo zmartwień, sami rozumiecie, potem spakowałam bluzę, ręcznik i szczoteczkę, założyłam na nogi trekkingi, po drodze podrzuciłam bibliografię pracy na URz i potem rura na autostradę!

Weekend był cudowny, zobaczcie sami. Część pochodzi z Pienin, reszta z Tatr.

Choć zdjęcia z krokusami sugerowałyby, że byliśmy w Dolinie Chochołowskiej, to niestety, nie wchodziliśmy tam, ponieważ kolejkę po bilety uznaliśmy za zbyt czasochłonną i pojechaliśmy w bardziej undergroundowe(hehe) miejsce, na najwyżej położoną w Polsce wieś! To był strzał w dziesiątkę, podobnie jak kasza dzień wcześniej w restauracji Dobra Kasza Nasza- prosta, sycąca niedroga i przepyszna.
Reasumując, było wszystko: piękne widoki, pogoda, pyszne jedzenie, rudy kotek, no i my! :)














1 komentarz: